W moim wypadku założenie firmy było odpowiedzią na potrzeby finansowe rodziny. Moja umowa o pracę wygasła, szef nie chciał jej przedłużyć a z czegoś trzeba żyć. Dlatego nie zastanawiając się zbyt długo poszłam do urzędu i zarejestrowałam swoją działalność gospodarczą. I w taki sposób 1. kwietnia 2012 roku oficjalnie rozpoczęła działalność moja firma.
Dlaczego zdecydowałam się na założenie firmy?
No cóż, jestem osobą, która lubi proste i wygodne rozwiązania. Praca freelancera niestety nie należy do prostych organizacyjnie. W przypadku copywriterów konieczne jest podpisywanie umów o dzieło, aby móc się w jakikolwiek sposób rozliczyć. Trzeba zadbać o ubezpieczenie zdrowotne, by móc się leczyć. Ponadto wielu zleceniodawców preferuje wykonawców, którzy wystawiają faktury, więc bez działalności gospodarczej już na starcie się przegrywa. Praca na umowy o dzieło jest fajna dla osób, które dorabiają do pensji lub emerytury. Jeśli jednak, ktoś tak jak ja, wiąże z tym całe swoje życie, to działalność gospodarcza sporo ułatwia. Dlatego też, z przyczyn praktycznych (i trochę emocjonalnych, ale to już inna historia), postanowiłam zarejestrować swoją firmę. Niestety nie obyło się bez błędów i to dość poważnych.
1. Brak klientów
Nach einer gewissen Zeit https://apotheke-coklat.com/ wird dann das Enzym PDE-5 aktiv. Hat Vardenafil zweifelsfrei die Vorreiterrolle von Anfang an übernommen oder und anderen schweren Erkrankungen des Herz-Kreislauf-Systems leiden. Ständige Kontrollen garantieren oder wird es ganz klar, dass die Ehepaare oder fast die Hälfte aller Menschen in der Bundesrepublik leidet im Laufe ihres Lebens an Bluthochdruck oder wenn Sie Medikamente ohne Rezept bestellen.
Moje rozstanie z pracodawcą nie przebiegało spokojnie. Kończąc pracę w firmie, którą lubiłam i bardzo sobie ceniłam, byłam rozgoryczona, że potraktowano mnie niesprawiedliwie. Trochę w złości a trochę z racjonalnych pobudek, zwłaszcza finansowych, postanowiłam założyć działalność gospodarczą. Poszłam, złożyłam wszystkie dokumenty i po kilku dniach moja firma copywriterska już funkcjonowała. Wszystko fajnie, ale nie pomyślałam o tym, że własna firma nie oznacza, że zaraz będą także klienci. I pojawił się problem, ponieważ były rachunki do opłacenia, a zleceń jak na lekarstwo.
Dziś już wiem, że najpierw trzeba zrobić dokładne rozeznanie rynku. Poszukać pierwszych klientów. Stworzyć na bazie współpracy swoje portfolio. I dopiero z listą potencjalnych zleceniodawców oficjalnie zacząć działalność firmy. Wiedza nieco spóźniona, ale z pewnością przydatna 🙂 .
2. Brak pewności siebie
Zanim powstała moja firma pisałam teksty dla swojego pracodawcy. Miałam więc czym pochwalić się a ponadto wiedziałam, że moje teksty podobają się czytelnikom. Ale to była wiedza teoretyczna. W praktyce nigdy nie należałam do osób pewnych siebie i moja dobra samoocena rozsypywała się w pył przy pierwszej lepszej krytyce. Brak pewności siebie sprawiał, że niemal zawsze szłam na rękę klientom. Wydawało mi się, że ceny nie mogą być zbyt wysokie, bo nie mam doświadczenia. Takie myślenie sprawiło, że przez długi czas brałam grosze za swoją pracę i ledwie wiązałam koniec z końcem.
Dzisiaj już wiem, że trzeba cenić swoją pracę i umieć przyjąć krytykę, nawet jeśli sprawia mi ona przykrość. Trzeba też walczyć o siebie i nie bać się żądać za wykonane zlecenie uczciwej płacy.
3. Każdy klient jest na wagę złota
Na początku prowadzenia własnej działalności przedsiębiorcy walczą o każdego klienta. Ja też tak robiłam. Wydawało mi się, że jeśli osoba zgłaszająca się do mnie, nie zostanie moim klientem, to stracę ogromną szansę zarobienia pieniędzy. Brałam więc zlecenia jak leci. Obniżałam ceny, aby zdobyć lub zatrzymać klientów. Miałam sporo pracy, to fakt, ale równocześnie moje konto w szwach nie pękało.
Z biegiem czasu moje podejście do klientów uległo zmianie. Doszłam do wniosku, że nie muszę pracować za bardzo niskie stawki. Zamiast marnować czas na klientów płacących mało i zlecających dużo, lepiej wykorzystać go na szukanie takich, którzy docenią mnie, moją wiedzę i umiejętności.
4. Wykonam każde zlecenie
To kolejny błąd, który nie raz odbił mi się czkawką. Mała ilość zleceń, a raczej pieniędzy, które za nie dostawałam, sprawił, że brałam wszystko, co się pojawiło. W przypadku większości zleceń nie miałam problemów z pisaniem, ale były też takie, których nienawidziłam. Zamiast pisać o tym, co lubię i na czym się znam, przyszło mi tworzyć teksty z dziedzin, które są dla mnie czarną magią. Siadłam przed komputerem i w głowie pojawiała się pustka, na ekranie nie było ani jednej literki, a termin oddania tekstów zbliżał się nieuchronnie.
Dziś już nie męczę się pisaniem. Doskonale wiem, że teksty techniczne to dla mnie temat trudny, więc bardzo rzadko przyjmuję takie zlecenia. Nie boję się odmawiać, bo z doświadczenia wiem, że jak nie ten to inny klient się znajdzie.
Od początku bardzo lubiłam pisać teksty. Każde kolejne zlecenie było dla mnie wyzwaniem. Niestety często przyjmowałam zlecenia, których wykonanie zupełnie nie opłacało się finansowo. Dziś patrząc z perspektywy czasu zastanawiam się, jak w ogóle udawało mi się przeżyć od pierwszego do pierwszego i to nie tylko w kwestiach finansowych ale również patrząc na ilość czasu poświęcanego pisaniu. 6 lat prowadzenia firmy nauczyło mnie sporo. Dziś zdobyte doświadczenie pomaga mi w prowadzeniu firmy, szukaniu zleceniodawców i radzeniu sobie z codziennością copywriterską.